środa, 27 kwietnia 2011

Gdy przeszedłem przez bramę w starym ogrodzeniu, atmosfera się zmieniła. Chciałem przystanąć na chwilę, wziąć kilka oddechów i pojąć sytuację, ale Rdzawa Róża trzymała mocno moją rękę, prowadząc mnie w przód. Czułem, jak moje stopy dotykają zimnych i mokrych kamieni dróżki w czasie, gdy wpatrywałem się, jak jej szkarłatne włosy poruszają się w rytm wybijany przez podeszwy jej ciężkich butów.Jej dłoń była przyjemnie ciepła...
Oderwałem wzrok, by się rozejrzeć.
W jednej chwili stanąłem.
Nie widząc tego, nie przystanęła i pociągnęła mnie na tyle silnie, że wylądowałem na ścieżce. Kolejne krople deszczu biły delikatnie o mój polik, jakby chciały mnie wgnieść głębiej w ziemię.
- Przepraszam. - Powiedziałem cicho, podnosząc się na nogi. - Poczułem się nieco zaskoczony...
Spojrzała się na mnie przenikliwie, po czym bez słowa odwróciła głowę i ruszyliśmy dalej. Nadal przerzucałem wzrokiem z miejsca na miejsce, nie mogąc uwierzyć. W prawdzie mówiła, że ten ogród to jej życie, że tu są zasadzone jej błędy, potknięcia, jej ciężkie chwile i łzy, lecz nigdy nie spotkałem się z kimś, kogo wnętrze choćby trochę oddawało mrok mojego. Oczy pędziły po zardzewiałej powierzchni zwiniętego drutu kolczastego, którego kłęby tworzyły łodygi dla róż koloru świeżej krwi. Na ich płatkach utrzymywały się rozedrgane krople rosy, odbijające miliony światełek rozgwieżdżonego nieba.
Na stalowe kolce nasunięte na metalową plątaninę nabite były natomiast czerwone motyle. Niektóre od czasu do czasu spazmatycznie drgały jednym skrzydełkiem, bezsilnie uciekając przed śmiercią.
Wbrew zdrowemu rozsądkowi z ich drobniutkich, czarnych ciałek sączyły się strugi lepkiej krwi, ściekając po rudej powierzchni drutów. Gdzieniegdzie spomiędzy plątaniny stali i roślin wyrastały wielkie pomniki wyrzeźbione z jasnego marmuru. Niektóre z nich przedstawiały sceny erotyczne, niektóre starały się wyglądać jak śmierć, wampiry i inne stwory, a jeszcze inne z piekielną pieczołowitością pokazywały akty pożerania ludzi żywcem...
Zatoczyłem się, potykając się delikatnie.
Przyłożyłem rękę do ust, mając nadzieję, że nie zwymiotuję. W tym czasie Rdzawa Róża nawet razu się nie obejrzała. Jej wzrok ciągle wbity był w stronę, w którą szliśmy i nie zwracała na mnie zbytniej uwagi...
Po kilku minutach marszu doszliśmy do celu. Usiadłem na niskiej, marmurowej ławce, rozglądając się dookoła. Ze wszystkich stron poza tą, z której przyszliśmy, widok zasłaniał kolczasty mur. Cztery marmurowe kolumny z licznymi zdobieniami, podtrzymywały ciężkie sklepienie altanki, w której się znajdowaliśmy...

przywitajmy teraz Rdzawą Różę, która jest bohaterką kolejnej części. Jak Betonobrody to nazwał, to tekst o dupie maryni : D
tzn na razie napisany bez kontekstu.
Dla informacji Rdzawa Róża w książce to wysokiej rangi Demon, prawdopodobnie coś koło IV/V Kręgu.
póki co wiele więcej nie wymyśliłem. raczej też nie wymyślę, póki nie zacznie się znowu odzywać:P jeśli to przeczyta, sądzę, że będzie wiedziała, że chodzi o nią. Tylko ona porównała swoje przeżycia do ogrodu, w którym sadzi swoje kwiatki ^^

Btw. zapowiadam przyjście Tłustego Kupca (koleś ode mnie ze wsi xD) oraz archanioła Gabriela... ale to już na później x)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz