sobota, 25 czerwca 2011

Sny...

Chodź,
Dotknij mojej twarzy,
Niech noc
Dłonie nam prowadzi,
Niech los
Nam wybaczy,
Bo nie przestaniemy -
Żadne z nas nie potrafi
Dotknąć już ziemi,
Choć sięgamy stopami
Czule w siebie wtuleni...
Niech czas
Będzie nam łaskawy,
Niech każde z nas
Kocha czy blisko, czy w oddali.
Zostańmy razem,
Podtrzymując własne
Marzenia, chwile, sny,
Lecz nie wiem, czy
Przetrwam, gdy ścianę tych iluzji
Z rana rozbije ktoś, próbując mnie obudzić...

niedziela, 5 czerwca 2011

W.I.P.

W połowie skończona mniej niż połowa obrazu xD
do poprawy krew, kable, wszystek czerń do przejechania tuszem, zrobić coś ze śrubami
ale nie ruszę tego dopóki nie będę miał drugiej połówki i połączenia między nimi, żeby zobaczyć jak razem będą się prezentować ^^

sobota, 4 czerwca 2011

Czy przyznasz?

Mówisz, że nie masz urody,
Że nigdy się nie przyznasz,
Że nie dojdziemy do ugody
Lecz czy nie znajdzie się taka siła
By Cię przekonać?
Co jeśli będę leżał obok,
Szepcząc, że Cię kocham...
Czy oparłabyś się słowom
Czule wsuwanym do ucha?
Jeśli nie, codziennie setki
Będę Ci ich wpuszczał,
Dopóki umysł ciężki
Od pragnień  i chęci.

Mam nadzieję, że wtedy mi uwierzysz...

piątek, 3 czerwca 2011

Boziu... xD



Jaką to niespodziankę znajoma mi zrobiła xD

http://theuglydance.com/?v=rdzwvlcgjd

O francuskim królu

Wpełznę na nieboskłon
I spocznę gdzieś obok.
Gdzieś obok dotknę,
Gdzie indziej dłonią musnę,
Stawiając kropkę
Na uczuciu przed kolejnym ruchem,
Którym jak obłok
Przylgnę do Twoich warg,
Gęstą mgłą
Przysłaniając Ci cały świat.

Czy pozwolisz? Czy mogę
Spływać po Twoich plecach
Razem ze skroplonym potem?
Gorącym oddechem wędrując
Po drżącej skórze nóg,
W górę wspinać się
Po kolanach, po udach,
By opowiedzieć Ci francuski wiersz
O miłosnych przygodach pewnego króla,
Który sama byś skończyła
Nieskładnymi zdaniami...

Wspinałbym się po stromych szczytach,
By znów zapoznać się z Twymi ustami.

A resztę dopowie noc sama,
Udając później, że nic nie widziała...

Lenistwo

czwartek, 2 czerwca 2011

Ola

Kasia

:x

Wybaczcie, że wczoraj nie dodałem nic z rysunków, no ale przy ćwiczeniach zdarłem sobie skórę z dłoni, a później musiałem przeprowadzać siostrę... jej szpargały ledwo się zmieściły do busa.
Dzisiaj mam cholerne zakwasy i lepiące się od ran ręce.
No ale i tak rysuję :3
Dopiero początki portretu ^^
Wstawiam, bo muszę zareklamować długopis Pelikan Stick. Naprawdę, to po prostu kredka o malutkiej średnicy xD nie wierzycie? lewy kącik oka w powiększeniu. to nie kredka, tylko właśnie ten długopis :3
wszystkie narzędzia użyte do tej pory
-Pelikan Stick (czerwony)
-Rotring Isograph 0.35 (czarny tusz)
-Derwent Coloursoft 

Rose C100 (skóra), Deep Red C130 (skóra+oko), Blood Orange C090 (oko)


A no i zapomniałbym. Jakby dziwnie to nie zabrzmiało, nie spotkałem jeszcze urody tak pasującej do czerwonego długopisu. Teraz będę polował na niebieską, żeby odświeżyć swoją teczkę rysunkową :3

środa, 1 czerwca 2011

Chciałbym

Noc... Kolejna noc samotnie
Klejąca się do dłoni.
Kolejne gwiazdy giną bezpowrotnie
Zagubione wpół drogi
Między ziemią, a niebem.
Płoną. Giną błękitnym płomieniem.
Plotąc za sobą smugi
Barwnych motyli.
To ich wierne sługi,
Których nikt nie widzi.

Między nimi ja się prześlizguję
Jako wiatru odłamek
Ostatni, który nadal próbuje,
Obiecując, że się nie złamie
Jak niebieskie skrzydła
Współwinnego niewinności...

Wiesz? Kiedy przyszłaś
Każdy problem zdawał się być prosty,
Każdy dzień piękny,
Każda chwila nieskończona.
Zapominałem swoje błędy,
Kiedy słyszałem Twoje słowa,
A wkrótce pięknie zaszło słońce,
Zaczęły spadać białe gwiazdy...
W noc, w którą samotnie
Przyszło mi patrzeć, jak każdy
Kawałek nieba pięknie płonie,
Jak spada, jak wiruje, jak niszczy,
Jak roztrzaskuje moją drogę.
Jak cały świat w ciszy
Pochlipuje, roniąc gwiezdne łzy.
Zastanawiam się, czy poznasz mnie dziś,
Czy poznasz jutro,
Gdy będzie już o dzień za późno...

Czy może znowu spróbujemy
Dotknąć nieba,
Uciec z naszej ziemi...

Czy dane będzie nam na siebie czekać?

Chciałbym kochać,
Chciałbym klękać,
Chciałbym zostać,
By móc Cię nękać
Wyrazami uwielbienia codziennego.
Lecz zapewne kiedyś, gdy już dojdzie co do czego,
Zabraknie ziemi
Dla naszych stóp...

Czy się odnajdziemy?
Czy docenimy wspólny trud?


Czy chciałabyś... może... żebym...
Może kiedyś...
Wziął Cię na ramiona,
Byśmy mogli razem czekać,
Aż nasz świat ostatni raz skona....
Zatopiony w kłamstwach, zakopany w słowach.

Więc po co czekać?
Już teraz wyznajmy sobie miłość.
Niech świat pięknie się złości,
Słysząc tę zimną
Inkarnację bliskości.
Niech umrze po raz ostatni, 
By odrodzić się znowu,
Bo chciałby zobaczyć, pragnie patrzeć,
Jak wspólnie szukamy powodu,
Jak w pobliskim kiosku
Kupujemy kolejne chwile,
Pochłaniając je po trochu,
Czując, jak motyle
Zaczynają cisnąć się do ust,
Wylatują źrenicami,
Gasząc płomienie, krusząc lód,
Które to między nami
Dotąd śmiało gniazda zakładały...

Czy tak by się właśnie stało,
Gdybyśmy byli teraz razem?

Czy nasze oczy kiedyś zgadną,
Co powinno być nam ważne?
Czy nasze usta kiedyś usłyszą
Namiętność przyprawioną lekko ciszą?

Czy może tak po prostu,
Bez wybuchów, bez chwili
Zlanej słonymi kroplami potu.
Może bylibyśmy tylko szczęśliwi?

Lecz na cóż te pytania...
Po co wątpliwości,
Skoro życie przesłania
Mi fatum bez litości.
Wyklina, bije, kopie po żebrach,
Gdy w błagalnym geście klękam
I modlę się... Proszę
O własną drogę,
Bo mam dość błądzenia
Po szklanych bezdrożach,
Gdzie od zazdrości i znienawidzenia
Roztrzaskana serca połowa

Rani bose stopy...

Chciałem być sobą...
Czy nie mogę o tyle prosić?

Czemu znowu z podłogą
Na spotkanie moje ciało sunie,
Pchane przez zawistne dłonie,
Czemu opada bezwładnie, zachlapując bólem
Śnieżnobiałe ściany...

Śnię o tym, aby
Kiedyś usiąść, zbudować
Swój zamek wśród trawy
I wszystkie oczy tam zachować,
Jakie wypłynęły razem z łzami...

Który to wers, która to już strona
Zaskrobana czarnym tuszem,
Błękitnymi myślami...

Która to już chwila ozdobiona puchem,
Wewnątrz twarda, rani
Serce, miażdży kości, ściera skórę...
Który to już raz myślę nad sensem?
Ile jeszcze będę Cię przywoływał,
Zanim dasz kres mej udręce
O ideale wśród niebieskich ciał...

Znów stoję, znów wyciągam ręce.
Nie widzisz, jak bym chciał
Ująć w me dłonie najdrobniejszy
Kawałek, delikatną cząstkę Ciebie...

O gwiazdo, pokaż mi, którędy
Mam błądzić po bezkresnym niebie,
Których chmur się chwytać,
Z jakim wiatrem wędrować,
By nie żałować swego życia...

Pokaż mi jak pokochać,
Bym mógł Ci kiedyś podziękować...